Jednym z elementów oceny ryzyka Ubezpieczonego jest jego historia szkodowa. Niestety pojęcie szkodowości nie jest jednolite. Pisałam już o tym we wpisie „Szkodowość. Czyli co?”.
Jeżeli nawet strony wypracują definicję szkodowości i posługują się jednolitym zestawem danych, pojawia się problem w jaki sposób szkody są rejestrowane, a co za tym idzie w jaki sposób określa się liczbę szkód i jej średnią.
Praktyka Ubezpieczycieli jest bardzo różna. Z jednego wypadku Ubezpieczyciele rejestrują kilka szkód – tylu ilu jest poszkodowanych. Np z tytułu upadku dźwigu – możemy mieć 20 szkód, bo 20 podmiotów zgłosiło swoje szkody. Intuicyjnie klient i broker myśli, że miał jedną szkodę, okazuje się że było ich 20. Bywają Ubezpieczyciele, którzy dzielą roszczenia poszkodowanego – jedną szkodą jest roszczenie o naprawienie mienia, a drugą szkodą jest roszczenie o pokrycie utraconych korzyści. Takie sposoby rejestracji szkód, chociaż użyteczne z praktycznego punktu widzenia ich obsługi, powodują rozmycie rzeczywistego obrazu szkodowości i wymagają głębszej analizy zawartości danych.
Dla underwritera kluczowe znaczenie ma liczba szkód w rozumieniu wypadku, z którego powstały roszczenia. Jeżeli Ubezpieczyciel gromadzi informacje jedynie o liczbie szkód w rozumieniu liczby poszkodowanych to informacja może prowadzić do błędnej oceny ryzyka. Bo przecież na inne ryzyko wskazuje klient, który raz dostarczył wadliwy produkt z którego ucierpiało 10 odbiorców na łączną kwotę 100 000,00 zł, a na inne ryzyko wskazuje klient, któremu zdarzyło się 10 razy wyprodukować wadliwy towar, chociażby suma roszczeń też wynosiła 100 000,00 zł.
Photo credit: Wootang01 / Foter.com / CC BY-ND |
Dołącz do konwersacji
Musisz być zalogowany by napisać komentarz.